Thursday, 3 February 2011

W Poděbradách (Šebastian i jego siedem córek)


W Poděbradach niedaleko Pragi,
Żył Šebastian, pan wielkiej wagi.
Szczupły to chłop lecz miał córek wiele,
Które ścieliły mu wiecznie pościele.

Robiły obiad biegając przy ścianie,
Kiedy Šebastian był na polanie.
Rąbały drewno, karmiły kury,
I nawet przy zlewie wymieniały rury.

Gdy jedna z córek się zbuntowała,
Za to kolacji raz nie dostała.
Šebastian krzyczał na siedem swych córek.
Każdą posłał na jedną z tych górek,

Które za zamkiem Vyszehradzkim się wznoszą,
I z których wieści bogobojne donoszą,
Że każdy chłop ciągle się tu trapi,
I na swoje pole, dobytek się gapi.

Boi się, że Austriak je zaraz zabierze,
Że straci rodzinę i dom zaś rozbierze.
Nawet Šebastian nie wiedział co robić.
Żgnął siebie nożem i pragnął się dobić,

Ale Tuška, najstarsza z wszech jego córek,
Zaciągnęła go siłą przez pole pod murek.
Pobiegła pod domek, siostry zwołała.
O swego ojca bardzo się bała.

Pan zaraz umrze bo się wykrwawi.
Kto potem jak Šebík ich pola uprawi?
Isunia szybko przez pole przebiegła
Skacze i pędzi – tu pręt, tam cegła.

Dobiegła szybko do wsi i lekarza
a on, że czeka właśnie na garncarza.
Talerzy i sztućców wciąż mu brakuje,
a Tuška się męczy, krew ojcu tamuje.

Wnet garncarz przyniósł zrobione talerze.
Wziął pióro i podpisał tam na papierze,
ten traktat zawarty przezeń z Unią.
Lekarz więc pobiegł rychle z Isunią.

Pędzili przez lasy także ten czarny.
Mijali kruki, myszy i sarny.
Zgubili się w środku, nie mieli mapy.
Myślą sobie: „ale z nas gapy”.

Szedł także Stasiu przez tamten las czarny,
Spotkał tam lisa – oj jego los marny…
Kiedy więc atakować chciał lis Stasia,
Zza krzaków wyskoczyła znienacka wnet Basia.

Strzelała z łuku, by zabić lisa.
Strzelała szup, szup – trafiła! Ech… misa!
Stasiu szybko wskoczył na drzewo.
Słychać znów krzyki: „Pomocy, Ewo!”

Basia w końcu trafiła w zwierzynę.
Chciała zrobić dla ojca pierzynę.
A tu była tylko lisa skóra.
Poděbrady
Wzięła ją więc ozdobiwszy w pióra.

Stasiu zeskoczył z hukiem z drzewa,
A Basia trochę się na niego gniewa.
Iż on jej nie wierzył, że mu pomoże.
Rzekła mu więc, że zniknie jak zboże.

Šebík ma także dwie córy bliźniaczki.
Robią wszystko razem, jedzą z jednej paczki.
Patrycja zawsze tak ściska Paulinę,
Że ta wnet ucieka przez niemiecką gminę.

Lekarz uratował szybko Šebíka.
A ten w zamian dał mu swego dzika,
Co niegdyś Basia w lesie złapała
I z nim tak bardzo się przywiązała.

Imię siódmej córki brzmi Anastazja.
Tej wygląd piękny – że myślisz „fantazja!”
Lecz ta za Austriaka za mąż wyjść chciała
I znou ochrzan od ojca dostała.
Šebastian tak bardzo kochał swe córy,
Że zabrał je wszystkie w najbliższe góry.
Ukrył głęboko u Janosika w jamie
A te do niego mówią „kochanie”.

Zerwał się znowu, z jego wielką złością,
I znowu zabłysnął swoją bystrością.
Oddał je wszystkie do najbliższego klasztoru.
A sam powrócił do chłopskiego dworu.

Taka historia pana Šebíka,
Który ciągle po parkach tych myka.
I radosny, że córki będą wiecznie całe.
Jego twierdzenie, naprawdę jest trwałe.

***
Ta historia jest prawdziwa.
Domczak przecież ją mówiła.
Nawet prawdziwe są te lasy.
Jedź już bezpiecznie. Zapnij swe pasy.
 

(Czerwiec 2010/Luty 2011)

2 comments: